Do pokoju weszła zdezorientowana. Justin zachowywał się dziwnie i przez niego tak jak już mówiła swojej przyjaciółce – czuje się niepewnie. Nie mogła powiedzieć, że Go polubiła bo znała zaledwie dwadzieścia cztery godziny a mimo to zdążył już jej zaimponować. Uwielbiała umięśnionych i utalentowanych facetów z nutką tajemniczości. On taki był co podobało się Vanessie pod wieloma względami.
Zamknęła drzwi i usiadła na łóżku po drodze zabierając laptopa z biurka. Odpaliłago i rozpoczęła swój spacer po sieci. Jak to miała w zwyczaju sprawdzała wszystkie aktualne i popularne strony plotkarskie, porozmawiała z przyjaciółmi na komunikatorze skype oraz obejrzała nowy odcinek jej ulubionego serialu. Tak nastał wieczór a do domu wróciła Elle wraz z Bruce’m. Odczuwając głód powoli zeszła po schodach do kuchni gdzie dopadł ją zapach kurczaka. Uśmiechnęła się pod nosem na myśl o jej ulubionym daniu i stanęła obok blondynki, która nalewała soku do szklanek.
- Zajmij miejsce a ja przyniosę kolację. – odezwała się kobieta wręczając tacę z napojem córce. Kiwnęła głową i wolnym krokiem weszła do jadalni. Znów odczuła to dziwne napięcie pomiędzy Justinem a Bruce’m. Znów gdy pojawiła się w pobliżu ich rozmowa podejrzanie ucichła. Udała, że nie zauważyła co zaszło i zajęła miejsce naprzeciwko chłopaka i zaczęła wpatrywać się w jeden punkt na stole.
- Nie masz nic przeciwko aby to Justin zawiózł Cię jutro do Los Angeles? – spojrzała na mężczyznę po czym pokiwała przecząco głową posyłając mu delikatny uśmiech. Wzięła szklankę z sokiem i upiła łyk cieczy spoglądając na rodzicielkę, która stawiała kurczaka na stole. Każdy nałożył sobie porcję i w ciszy skończyli posiłek.
- Posprzątam. – powiedziała gdy matka brała wszystkie talerze ze stołu. Elle posłała jej ciepły uśmiech i ucałowała w czoło a następnie skierowała się w stronę sypialni gdzie czekał już na nią Bruce.
- Pomóc Ci? – podskoczyła gdy poczuła jego oddech na swojej szyi powodując upuszczenie talerza na zimne kafelki.
- Wystraszyłeś mnie. – westchnęła ciężko schylając się po kawałki szkła.
- Ja to zrobię. – nachylił się i pozbierał wszystko z podłogi a potem wrzucił do śmietnika.
- Dzięki. – wstała i poprawiła swoją spódniczkę. Poszła do jadalni i zabrała resztę naczyń ze stołu wsadzając do zmywarki.
Szatyn obserwował każdy jej ruch, bardzo mu się podobała.
- Czemu mi się tak przyglądasz? – mruknęła spoglądając w jego stronę.
- A tak. – uśmiechnął się i oparł o blat szafki krzyżując ręce na piersi.
- Peszysz mnie. Jeśli nie masz powodu nie rób tego. – wychodząc z kuchni zaczepnie trąciła go ramieniem.
Rano obudził się dosyć wcześnie. Wziął szybki prysznic i nie czekając na czerwonowłosą zjadł śniadanie i odbył ponownie rozmowę z ojcem. Za każdym razem coraz bardziej irytowało go zachowanie Bruce’a.
- Dziś jak wrócę z LA zabieram El na kolację. Nie czekajcie na nas. – kiwnął głową i odkładając talerz do zmywarki ucałował blondynkę w policzek a następnie biegiem ruszył do pokoju ponieważ dochodziła godzina odjazdu.
Krzątał się po pomieszczeniu nie bardzo wiedząc czy dobrze zrobił dzwoniąc wczoraj do swoich ludzi. Wiedział, że dziś może to spowodować poważne konsekwencje dlatego na biały t-shirt założył kamizelkę kuloodporną, którą wyciągnął z dna szafy a następnie do pasa przypiął pokrowiec wraz z bronią. Tego dnia była mu niezbędna. Męcząc się z zapięciem kamizelki obrócił się w stronę drzwi i zaklinał pod nosem gdy nie mógł sobie z tym poradzić.
- Co to jest? – na dźwięk jej głosu gwałtownie obrócił się do niej plecami szybko zarzucając czarną bluzę na plecy, udał stoicki spokój choć zawahał się co jej powiedzieć.
- Po zmroku w okolicy robi się niebezpiecznie a my będziemy wracać dość późno. – przymrużyła lekko oczy i wyszła z pokoju kierując się do siebie.
Widząc jej reakcję wzruszył tylko ramionami i dokończył walkę z kamizelką. Gdy mu się udało zgarnął kluczyki ze stolika i torbę, w której miał potrzebne rzeczy na zajęcia a następnie wyszedł zamykając drzwi. Zapukał do pokoju Nessy po chwili słysząc cichutkie „proszę” wszedł. Ona akurat kończyła pakować rzeczy potrzebne do tańca. Gdy zorientowała się, że szatyn patrzy w jej stronę zawiesiła torbę na ramieniu i wyszła zostawiając go samego.
Nie czuła się komfortowo podczas jazdy z Justinem do Los Angeles. Wciąż przed oczami miała broń, którą miał przypiętą do pasa. W trakcie podróży co chwilę kierowała swój wzrok w tamto miejsce. Tak jakby czegoś wyczekiwała.
- Jesteśmy. – wyrwał ją z transu posyłając jej ciepły uśmiech. Odpowiedziała tym samym i wyszła z pojazdu zatrzaskując drzwi.
- Cały ten budynek jest Bruce’a? – spytała. – To znaczy… twojego ojca? - Justin kiwnął głową i przepuszczając ją w wielkich szklanych drzwiach weszli do środka.
Budynek był ogromny. W holu było mnóstwo miejsca a dominującymi tam kolorami była czerwień, żółć i pomarańcz. Po prawej stronie niedaleko windy była tak zwana „recepcja” gdzie rodzice potwierdzali przybycie swoich pociech na zajęciach.
Za biurkiem siedziała kobieta około czterdziestki i notowała coś w laptopie. Gdy zauważyła szatyna posłała mu uśmiech i wstała podchodząc.
- Dzień Dobry Justin. – przytuliła chłopaka na powitanie.
- Witaj Charlotte. – uścisnął kobietę.
- Ty musisz być Vanessa. Bruce mówił, że przyjdziesz. – podała dziewczynie rękę, którą ona uścisnęła.
- Dzień Dobry.
- Czeka na Was w gabinecie. – Justin wskazał Montgomery na windę po czym weszli do niej. Nacisnął odpowiedni przycisk i spojrzał na Vanessę. Nie była chętna do rozmowy. […]
Gdy Nessa podpisała wszystkie dokumenty szatyn zabrał ją na salę gdzie czekała na nich grupa dziewięciolatków.
- Cześć Justin. – powiedzieli wszyscy chórem widząc uśmiechniętego chłopaka. Machnął im ręką i pokazał na czerwonowłosą.
- To jest Vanessa. Od dziś będzie Was uczyć a ja będę jej pomagać tak długo na ile mi pozwoli. – uśmiechnął się znacząco do dziewczyny, która przewróciła teatralnie oczami i pokręciła głową.
- Cześć dzieciaki. Naprawdę cieszę się, że będę mogła się Wami zajmować na tego typu zajęciach.
Dziewczyna świetnie bawiła się na pierwszych zajęciach z dziećmi, poznając ich i śmiejąc się z wygłupów Justina. Gdy wszyscy się rozeszli została wraz z chłopakiem, który po chwili wyszedł gdzieś i wrócił chwilę później przebrany w białą koszulkę na ramiączkach, czarne spodnie z adidasa i białe buty za kostkę. Spojrzała na niego pytająco na co on uśmiechnął się i tanecznym krokiem podszedł do niej.
- Idź się przebrać. Pokażę Ci kilka kroków. – zaśmiała się pod nosem i pobiegła do szatni gdzie przebrała się w przyszykowane rzeczy. Założyła neonowy różowy top, który idealnie zakrywał jej piersi i odsłaniał jej niesamowicie płaski brzuch oraz czarne pumpy z długimi nogawkami a na stopy założyła również białe buty za ostkę. Włosy związała w wysoki kucyk i tak weszła do Sali gdzie już rozgrzewał się Justin. Przegryzła wargę widząc jak robił pompki, podobał jej się taki widok.
- Gotowa? – spytał wstając.
- Oczywiście. – chłopak podszedł do radia, które znajdowało się w Sali i włączył go.
Tańczyli oboje już dobre kilka godzin zapominając o bożym świecie. Byli tylko Oni. Z każdym ruchem Justin pociągał ją jeszcze bardziej i z wzajemnością. Ruszali się płynnie tak jakby nie mieli granic. Przez chwilę nawet zapomniała o jego niebezpiecznym uzbrojeniu jakie miał w szatni. Bawili się świetnie, śmiejąc się i wygłupiając rozeszli się na sam koniec do szatni i przebrali. W dobrych humorach opuścili budynek żegnając się z Charlotte, która właśnie zamykała wszystko wraz z ochroniarzami.
- Już późno, wracamy. – spojrzał na zegarek w telefonie i otworzył drzwi dziewczynie, która wsiadła do środka. Zajął miejsce kierowcy po czym poprawił pas z bronią tak aby Vanessa tego nie zauważyła. Spojrzał w lusterko i zauważył znajomą twarz. Nagle zrobiło mu się gorąco, wiedział że to muszą być Oni.
Przez całą drogę nerwowo spoglądał w lusterko przez co dziewczyna zorientowała się, że coś jest nie tak. Chciała coś powiedzieć, ale po chwili wjechali na podjazd. Zgasił silnik i wyszedł z auta rozglądając się niepokojąco.
- Stało się coś? – zapytała stając za nim.
- Idź do domu. – powiedział widząc podjeżdżający samochód.
- Ale…
- Idź do domu! – krzyknął odwracając się w jej stronę. Wystraszona podbiegła do drzwi, wyciągnęła kluczyli po czym podniosła je bo spadły jej co najmniej dwa razy. Gdy Justin widział, że weszła do środka podszedł do dwóch facetów i pokręcił przecząco głową.
- Mam miesiąc. – warknął.
- Mówiłeś, że przywieziesz ją dziś. – powiedział główny szef całej tej szopki. Vanessa przyglądała się wszystkiemu zza okna obok drzwi. Widziała jak szatyn nerwowo gestykuluje rękoma, od razu wiedziała, że coś się dzieje. Po chwili zauważyła, że sięga ręką pod bluzę zanim jednak to zrobił usłyszała kilka strzałów, krzyknęła z przerażenia a chwilę później ujrzała odjeżdżający samochód z ulicy i upadającego Justina na kolana. Wybiegła z domu jak najszybciej pojawiając się koło chłopaka. Obróciła go na plecy i zaczęła szukać śladów krwi.
- Justin! Justin! Obudź się! – spanikowana widząc krew na jego ramieniu szturchała aby się obudził.
Otworzył powoli jedno oko a potem drugie. Ujrzał najpiękniejsze oczy jakie tylko mógł kiedykolwiek ujrzeć. Uśmiechnął się lekko i spojrzał na swoje ramie.
- Nic mi nie jest. – rozpiął bluzę i wstał powoli za pomocą Nessy. Nic nie mówiąc wszedł do domu i biegiem ruszył do swojego pokoju. Montgomery nie była mu dłużna pobiegła za nim.
- Możesz mi do cholery wyjaśnić co to było?! – krzyknęła gdy doszło do niej co przed chwilą miało miejsce. Zdjął ostrożnie bluzę i spojrzał na swoje ramię krzywiąc się.
- Czy ktoś Ci już mówił, że zdajesz za dużo pytań? – poirytowany spojrzał na nią i westchnął.
- Czym ty się zajmujesz? – zignorowała jego pytanie.
- Zamknij się i pomóż mi to opatrzeć. – spojrzał na nią ponownie a ona ulegając wzięła od niego kilka gaz, wodę utlenioną oraz bandaż. W mgnieniu oka przeczyściła ranę i zabandażowała.
- Jeśli będziesz potrzebował jakiejkolwiek pomocy wiesz gdzie mnie znaleźć. – powiedziała i podeszła do drzwi. – Jeśli tylko będziesz potrzebował pomocy naprawdę zdołam Ci się pomóc Justin. – powiedziała i wyszła za drzwi.
- Takiej pomocy na pewno nie chciałabyś mi udzielić. – mruknął nie zdając sobie sprawy z tego, że dziewczyna wszystko słyszy. Zaskoczona tym co usłyszała poszła do pokoju naszykowała rzeczy do kąpania i zniknęła w łazience.
Justin położył się na łóżku patrząc się w sufit. Bolało go ramie i był wściekły na to, że nie dopilnował wszystkiego. Do pokoju nagle wszedł Bruce. Szatyn podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na ojca.
- Rozwaloną pięść mi wytłumaczyłeś, ale tego chyba raczej się nie da racjonalnie wyjaśnić. Nie uważasz? – stanął z założonymi rękoma i wpatrywał się w syna nie wierząc w to co widzi.
- Za dużo filmów żeś się naoglądał. – zaśmiał się pod nosem kręcąc głową.
- Słuchaj, nie pozwolę Ci skrzywdzić tej małej. – podszedł bliżej chłopaka i spojrzał mu prosto w oczy. Justin wiedział, że On nie żartuje.
- Kto Ci powiedział, że w ogóle chcę? – syknął i wstał mijając go poszedł do łazienki. Wszedł pod prysznic i uważając na opatrunek wykąpał się. Umył włosy i wyszedł. Czuł się trochę lepiej i nie zwracając uwagi na bolące ramię owinął się w pasie ręcznikiem i poszedł do pokoju. Na łóżku siedziała Vanessa.
- Nie wiem co kombinujesz, ale przerażasz mnie. – powiedziała.
- Jestem zmęczony. – rzucił i spojrzał się w okno by uniknąć jej wzroku. Trudno było mu udawać obojętnego. Nie po tym jak dziś razem zatańczyli.
Wyszła bez słowa zostawiając go samego z własnymi myślami. Wszystko potoczyło się nie tak jak myślał.
*
Rozdział strasznie mi się podoba a już o fabule nie wspomnę!
A Wy co o tym myślicie?
to opowiadanie jest niesamowite! już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! - @dajtymbarka
OdpowiedzUsuńGenialne opowiadanie !
OdpowiedzUsuńnasze wpólne dzieło jest boskie! *_* przesyłaj nn do korekty :P
OdpowiedzUsuńLubię twoje opowiadanie i to jak piszesz :D
OdpowiedzUsuńteż mi się strasznie podoba :D
OdpowiedzUsuńWróżę kolejny sukces :) @iloveyou2108
OdpowiedzUsuńkiedy będzie kolejny rozdział ?
OdpowiedzUsuń@Carolynbelieber mogłabyś mnie informować o nn? Bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuńSuper piszesz! <3 Kocham KAŻDE Twoje opowiadanie!;* Kiedy dodasz nn? ;D
OdpowiedzUsuń