Łączna liczba wyświetleń

18.08.2012

1st


Przed wyjazdem zawsze wariowała. Latała od znajomego do znajomego, od przyjaciółki do przyjaciółki i tak było w kółko w każdy ostatni dzień sierpnia. Wszyscy musieli się jednak pogodzić z tym, że Vanessa Montgomery uwielbia wyjeżdżać do swojej matki i nikt ani nic jej przed tym nie powstrzyma. Nessa była niską z natury brunetką uwielbiającą taniec i śpiew. Od niedawna interesowała się aktorstwem i czasem też fotografią. Była zmienną dziewczyną i prowadziła dosyć ciekawe życie. Nie lubiła się uczyć – nauka dla niej była czymś czego nigdy nie da rady sobie przyswoić. Mimo to jak bardzo tego nie lubiła to chętnie poznawała nowe rzeczy związane z tym czym się interesuje. W związku z jej ciekawym dotychczas trybem życia przez ostatni rok nie miała ani chwili aby odwiedzić swoją rodzicielkę w Calabasas gdzie ta czekała z utęsknieniem. Nasłuchała się mnóstwo opowiadań o nowym mężczyźnie matki i jego potomku. Ponoć był przystojny – to uznała, że oceni sama.
Po kilku godzinach trafiła do ostatniego domu gdzie miała się pożegnać. Jak zwykle ta sama formułka. Kocham Cię, nie zapomnij o mnie! Pisz, dzwoń i rób cokolwiek tylko nie trać kontaktu! Widzimy się w połowie stycznia! Nie przepadała za pożegnaniami, ale to było już formalnością z jej strony. Gdy wyjeżdżała zawsze musiała strzelić krótką przemowę. Chciała być pewna, że o niej nie zapomną.
Wróciwszy do domu jeszcze raz uścisnęła ojca a następnie jego nową kobietę – Eve. Wpakowała ostatnią walizkę do bagażnika i zasiadła za kółkiem swojego czarnego Mercedesa. Odpaliła silnik i wyjechała z podjazdu. Otworzyła szybę i ostatni raz pomachała dwójce stojącej przed domem. Po raz pierwszy ruszyła sama do Calabasas. […]
Dotarła na miejsce półtora dnia później z powodu długich przystanków. Przed „willą” (bo jakżeby inaczej mogła nazwać chatę, która była jak połączenie dwóch domów o wielkości tego, w którym mieszkała w Chicago) czekała już na nią Elle wraz z Bruce’m. Wjechała na podjazd obok czarnego Range Rovera i wyłączyła silnik. Wyszła z pojazdu i pierwsze co rzuciła się w ramiona uradowanej Elle. Stały tak niedługo bujając się na boki i mówiąc jak to bardzo za sobą się stęskniły.
- Kochanie. – zaczęła blondynka. – Tak jak Ci opowiadałam, to jest Bruce. – wskazała dłonią na dobrze zbudowanego mężczyznę, który podszedł do niej w jednej chwili i przyjaźniej uścisnął.
- Miło mi Cię poznać, naprawdę cieszę się, że moja mama wreszcie jest szczęśliwa. – powiedziała i odwzajemniła uścisk.
- Staram się aby było jak najlepiej. – uśmiechnął się do czerwonowłosej i obejrzał się za siebie. – Mój syn, Justin. Trochę się spóźni… - powiedział a Vanessa tylko skinęła głową i weszła do domu gdzie od razu skierowała się do pokoju. Nic się nie zmieniło – te same niebieskie ściany i ta sama tapeta na jednej z nich. Uśmiechnęła się na wspomnienie jak tu dwa lata temu była i dokładnie w tym pokoju przeżyła swój pierwszy raz z chłopakiem. Rozstali się w przyjaźni i dalej utrzymują kontakt. To jedno z najpiękniejszych jej wspomnień tutaj.
Gdy rozejrzała się po pokoju wyszła z niego i ruszyła do samochodu gdzie zostawiła dwie walizki. Elle szykowała obiad a Bruce kończył czyścić basen. Nie chcąc odrywać ich od czynności, które wykonywali sama wzięła kluczyk od samochodu i wyszła z domu. Podeszła do auta, które stało tuż obok innego i otworzyła bagażnik. Wyciągnęła jedną walizkę i postawiła ją na podjeździe, tę samą czynność powtórzyła z drugą. Zamknęła bagażnik i wysunęła rączki po czym ciągnęła je za sobą w stronę drzwi.
- Czekaj pomogę Ci. – usłyszała zachrypnięty głos chłopaka. Odwróciła się i ujrzała przystojnego umięśnionego szatyna lekko uśmiechającego się do niej.
- Dziękuję, pomoc naprawdę się przyda. – odpowiedziała i oddała mu jedną z walizek.
- Nie ma sprawy. Justin. – podał rękę po czym Nessa uścisnęła jego dłoń.
- Vanessa. – jego usta wygięły się jeszcze bardziej. Otworzył drzwi i przepuścił ją w nich. Zabrał drugą walizkę i wniósł po schodach stawiając w jej pokoju.
- Dziękuję, nie poradziłabym sobie sama.
- Naprawdę nie ma za co. – nastała pomiędzy nimi krępująca cisza. Justin świdrował Nessę wzrokiem badając jej każdą część ciała. Miała na sobie przewiewną sukienkę koloru blado różowego a na niej naszytą cieniutką koronkę w tym samym kolorze. Widać było jej piękne długie nogi ozdobione czarnymi balerinami. Nie ukrywał, że miał na nią ochotę. – Widzimy się na obiedzie. – powiedział po chwili i wyszedł z pokoju zostawiając zaskoczoną Montgomery.
Wyszedł z pokoju dziewczyny i głośno westchnął. Spojrzał na zegarek, który miał na swojej ręce i ruszył prędko do swojego pokoju. Wyjął telefon z szuflady i wykręcił tak dobrze znany mu numer. Po kilku sygnałach odezwał się głos, który znał zbyt dobrze.
- Mam kandydatkę. – powiedział na wstępie i oczekiwał odpowiedzi.
- Jak wygląda?
- Czerwone włosy, długie nogi. Ładna i seksowna, na pewno będzie dobra.
- Chcę jej zdjęcie. Załatw mi je jak najszybciej. – nim zdążył się odezwać usłyszał dźwięk pikania w słuchawce co oznaczało zakończenie połączenia. Schował urządzenie z powrotem do szuflady i usadowił ociężałe ciało na łóżku. Robił to wiele razy to powinno być równie proste.
Wszystko mimo to, że wydawało się banalne wcale takie nie było. Nie mógł zrobić tego od tak. Musiał się do niej zbliżyć na tyle, aby jego zachowanie nie wzbudzało podejrzeń. Poziom trudności rósł ze względu na to kim była owa dziewczyna. Córka kobiety, którą naprawdę lubił a jego ojciec naprawdę kochał. Chciał mu powiedzieć czym tak naprawdę się zajmuje, ale nie mógł. Wiedział, że gdy tylko piśnie słowo – straci wszystko.
Puk.Puk.
- Proszę.
Zza drzwi wyłoniła się czerwona głowa dziewczyny. Uśmiechnęła się lekko do niego po czym weszła do pokoju.
- Obiad, kazali mi Cię zawołać. – powiedziała po czym razem z szatynem opuściła pokój.
Wydawał jej się w porządku. Dobrze ubrany, idealnie ułożone włosy, przystojny i w dodatku silny. Wiedziała, że chce go poznać – lubiła tego typu facetów. Jednak zważając na fakt, że nie była wtajemniczona w krąg randkowy wolała poczekać i zobaczyć czy to on zrobi pierwszy krok.
W jadalni był już Bruce z Ellą, czekali tylko na tę dwójkę. Jakie było zaskoczenie Vanessy gdy Justin odsunął jej krzesło by ta mogła usiąść! Była mile zaskoczona, nigdy wcześniej nie trafiła na tak dobrze wychowanego faceta.
- Smacznego.
Powiedzieli równocześnie i rozpoczęli posiłek. Po raz pierwszy w komplecie.
- Powiedz mi czym się interesujesz. – Bruce zawsze zadawał pytania, na które chciał dostać odpowiedź, która go zainteresuje. Chciał dowiedzieć się czegoś o tej dziewczynie – w końcu będą mieszkać ze sobą aż do Stycznia.
- Głównie aktorstwem, ale nie zagłębiam się w to ponieważ nie mam warunków by wykonywać to czym się interesuję. Lubię również tańczyć i robić zdjęcia. W zasadzie to na chwilę obecną tym się zajmuję. Aktorstwo zostawiam na inny etap życia. – uśmiechnęła się. Kątem oka dostrzegła zdezorientowany wzrok szatyna. Przymrużyła lekko oczy i sięgnęła po szklankę z sokiem.
- Tańczysz? To świetnie! Prowadzę studio tańca w Los Angeles, byłabyś zainteresowana prowadzeniem zajęć dla grupy od siedmiu lat do dwunastu? – spojrzała ze zdziwieniem na rodzicielkę i lekko rozchyliła wargi.
- Pan sobie żartuje! – krzyknęła nie dowierzając.
- Jaki Pan! Bruce.
Kiwnęła głową i uśmiechnęła się lekko widząc reakcję Elle.
- Oczywiście, nie wiem jak mogę panu dziękować!
- Nie musisz naprawdę. Już od jakiegoś czasu szukam kogoś, ale do tej pory nie było nikogo kto by się na tym znał. Myślę, że ty owszem.
- Naprawdę dziękuję, nie wiem co powiedzieć. – podekscytowana kończyła konsumować obiad, który przygotowała jej rodzicielka.
- Długo tańczysz? – w końcu głos zabrał szatyn. Spojrzał się na nią i wyczekiwał odpowiedzi. Wzięła łyk napoju i spojrzała na niego.
- Od siódmego roku życia. – powiedziała i biorąc ostatni kęs kurczaka odłożyła talerz do zmywarki.
- Kochanie jeszcze deser. – odezwała się Elle na co Nessa przytaknęła i zajęła ponownie miejsce obok Justina.
- Fajnie, jesteś wysportowana. – zaśmiała się pod nosem i ruszyła za rodzicielką, która poprosiła ją o pomoc przy deserze.
Siedział przy tym stole zastanawiając się nad całą tą sprawą. Dziewczyna była ładna. Czerwone włosy, które uwydatniały jej piękne malinowe usta. Miała dołeczki w policzkach, które tak bardzo uwielbiał u dziewczyn. Dlaczego akurat musi tak wyglądać? Zadał sobie jedno z najidiotyczniejszych pytań jakie kiedykolwiek sobie zadał. Przecież to oczywiste! Matka architekt, ojciec… w zasadzie nie wiedział o nim nic, ale przeczuwał, że dziewczyna nie oszczędza na kupowaniu kosmetyków do pielęgnacji ciała. Ignorował nawet ojca, który co chwile coś do niego mówił.
- Synu czy ty mnie w ogóle słuchasz? – podirytowany Bruce szturchnął chłopaka sprawiając, że spojrzał na niego.
- C… Co? – rozkojarzony spojrzał na ojca, który pokręcił przecząco głową.
- Pytałem się czy podoba Ci się Vanessa.
- Tato.. – jęknął przedłużając słowo.
- No co? Ojczulek chyba może się zainteresować tym czy syn ma jakieś niecne plany w stosunku do córki kobiety, z którą jest. – powiedział to w taki sposób, że szatyn domyślił się o co chodzi.
Westchnął cicho i poprawił się na krześle.
- Przestań ingerować w moje sprawy tato.
- Porozmawiamy później. – powiedział trochę ciszej widząc jak Elle z córką wraca z dwoma talerzami ciasta. Postawiły na stole i zajęły ponownie swoje miejsce.
- Wiesz kochanie wraz z Bruce’m myśleliśmy nad tym abyś wprowadziła się tutaj na stałe. – powiedziała blondynka spoglądając na Nessę. Uśmiechnęła się lekko i wzięła kawałek ciasta.
- Nie chcę stwarzać problemu naprawdę. Mamo wiesz, że przyjeżdżam do Ciebie we wrześniu i zostaję na święta i jadę w Styczniu. Chciałabym, ale nie chciałabym też zostawiać taty. – powiedziała niepewnie spoglądając na twarz rodzicielki.
- Rozumiem.
Po posiłku wzięła się za zmywanie naczyń. Czuła się zmęczona, ale wiedziała, że i tak nie zaśnie. Włożyła do zmywarki talerze, które przed chwilą przemyła i zamknęła ją. Oparła się rękoma o blat szafki i zamknęła oczy.
- Pomóc Ci w czymś? – usłyszała ten charakterystyczny głos. Odwróciła się i spojrzała na Justina, który po raz kolejny świdrował ją wzrokiem.
- Nie. Już skończyłam, ale dzięki. – posłała mu delikatny uśmiech.
Nastała krępująca cisza. On nie wiedział co powiedzieć, Ona z kolei nie wiedziała co się dzieje.
Pomyślał, że to najwyższy czas na wielką akcję.
- Jutro wieczorem jest impreza w Los Angeles. Miałabyś ochotę pójść?
- Nie chodzę na imprezy.
- W ogóle? – zapytał zdziwiony.
- W ogóle. Nie piję też alkoholu.
Spojrzał na nią nie dowierzając. Zaśmiała się pod nosem i pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Każdy jest taki sam. Jeśli nie piję, palę i nie imprezuję to skreślają mnie od razu. Spoko, przyzwyczaiłam się do tego. – mówiąc to minęła go i skierowała się schodami do swojego pokoju. 

*

A ja Wam powiem, że bardzo Was kocham i rozdział następny jutro wieczorem;* 
 W razie czego tu jest numer blogowy:  35083972

4 komentarze:

  1. Podoba mi się. Fajnie opisałaś końcówkę. Wydaje mi się że to ją lekko zraniło no ale nie wiem jak jest, także czekam na nowy rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. go go Power Rangers!! tym oto okrzykiem nawołuję do pisania dalej ... dobra fabuła i styl - czekam na keljne

    OdpowiedzUsuń
  3. okay.........nie mam pojęcia co takiego robi Justin...
    sprzedaje organy? albo prowadzą z kumplem jakiś burdel? Oo, LOL, hhahaha, no nie wiem,nie będę zgadywać,bo same głupie pomysły mi się na myśl nasuwają.
    Dziwna jest Vanessa, taka trochę drętwa? chyba tak, i nie nie chodzi mi o to,że nie pali,czy nie pije,po prostu odniosłam takie wrażenie.
    Czyli dwójka dzisiaj? tak,kotlecie?
    @crankid

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej super się zaczyna. Ciekawe czym 'zajmuje się' Justin ;D. oby dał jej spokój w każdym razie xd. czekam na nn

    OdpowiedzUsuń