Łączna liczba wyświetleń

19.08.2012

2nd



Siedziała w pokoju przeglądając gazetę gdy ktoś zapukał do drzwi. Wydobyła z siebie cichutkie „Proszę” i wróciła do przeglądania czasopisma.
- Można? – uniosła głowę i spojrzała na chłopaka. Kiwnęła głową na tak i odłożyła gazetę.
- Coś się stało?
- Nie. Dlaczego miałoby się coś stać? – zadał pytanie po czym usiadł na krześle, które wcześniej odsunął od biurka.
- Nie wiem… dlatego pytam Ciebie.
Nie wiedział w zasadzie po co przyszedł. Chciał nawiązać bliższy kontakt by jak najszybciej zrealizować zamówienie, ale bał się, że go spławi i źle sobie o nim pomyśli. Nie odzywał się chwilę, zastanawiał się co tak naprawdę może jej powiedzieć.
- Zastanawiałem się… czy nie poszłabyś ze mną na jakiś spacer… albo coś. – powoli się jąkał nie wiedząc jak skleić normalne zdanie. Uśmiechnął się i podrapał po tyle głowy.
Wpatrywała się w jeden punkt na brązowym puszystym dywanie. Analizowała każde jego słowo. Nie była głupią, naiwną i łatwą dziewczyną. Nie pasował jej, za bardzo chciał ją poznać.
- Nie. – odpowiedziała stanowczo spoglądając na jego osobę. – Nie pójdę z Tobą nigdzie. Nie wiem co jest z Tobą nie tak, ale po prostu nie chcę się wplątać w kłopoty. To nie tak, że Cię nie lubię… po prostu jeszcze nikt nie starał się poznać mnie na siłę.
Zmarszczył czoło wsłuchując się w jej słowa. Chyba go rozgryzła.
- Podobasz mi się. – miał nadzieję, że było to kłamstwo. – Chciałbym Cię bliżej poznać po prostu.
- To się postaraj. – puściła mu oczko i schodząc z łóżka podeszła do pułki z perfumami. – Jak uznam, że będę gotowa wtedy Ci o tym powiem. – prysnęła się ulubioną wodą i wyszła z pokoju zostawiając go po raz kolejny zaskoczonego.
Co robię nie tak? Każda kolejna dziewczyna, którą poznawałem była nadzwyczaj łatwa. Dwa dni góra trzy i była moja. Potem same formalności i już jej nie było. Dziwne jak bardzo jest podejrzliwa. Z każdą minutą zastanawiam się czy jednak jest to dobry pomysł. Ma czerwone włosy co na pewno im się spodoba, ale nie mam pojęcia jak ją zdobyć! Jeez.
Wyszła z domu uprzednio informując domowników, że wychodzi na krótki spacer. Przechadzając się kolejnymi uliczkami trafiła pod dom Lourdes. Lourdes Leon – brunetka w jej wieku. Nie, to nie była córka znanej królowej Pop’u.
Zaprzyjaźniły się gdy Montgomery po raz pierwszy przyjechała do Calabasas odwiedzić swoją matkę. Od tamtej pory zawsze się ze sobą kontaktowały.
Niepewnie podeszła do wielkiej bramy, lekko nadusiła palcem na przycisk, który spowodował, że po chwili brama się otworzyła. Weszła powoli rozglądając się po podwórku. Tak dawno tu nie była. Nim się jednak zorientowała tonęła w objęciach swojej przyjaciółki, która wykrzykiwała jak bardzo za nią tęskniła.
- Mój boże Nessi! – powiedziała podekscytowana. – Wyczekiwałam Twojego przyjazdu! Dlaczego mi nie napisałaś? – zapytała z żalem patrząc się na przyjaciółkę. Ona tylko uśmiechnęła się przepraszająco i razem z brunetką ruszyły na tyły gdzie był ogromny basen.
- Jakoś nie miałam głowy do tego by napisać Ci wiadomość. – westchnęła. – Ale wiesz muszę przyznać, że dużo się tu zmieniło przez ten rok jak mnie nie było. – przyznała.
- Tak, muszę przyznać, że naprawdę dużo się tutaj zmieniło. Przeprowadziło się nawet tutaj kilku fajnych chłopaków. – poruszała zabawnie brwiami jak to zawsze miała w zwyczaju.
Vanessa wybuchła śmiechem widząc śmieszną minę przyjaciółki.
- Strasznie za Tobą tęskniłam wariatko.
- Ja za Tobą też Van.
Wysiadł z czarnego Range Rovera i ruszył w stronę starego magazynu na obrzeżach San Clemente. Głośno przełkną ślinę podchodząc do dwóch wysokich mężczyzn. Pokazał plakietkę po czym został przepuszczony w wielkich metalowych drzwiach. Wszedł do środka i skierował się w znanym mu już kierunku. Zapukał cztery razy i wszedł przez kolejne tym razem niewielkie metalowe drzwi. Na środku mrocznego pomieszczenia było biurko a za nim siedział łysy facet z grobową miną.
- Mam nadzieję, że przyszedłeś tutaj powiedzieć mi, że załatwiłeś to co miałeś załatwić. – powiedział nie odrywając wzroku od laptopa, na którym prawdopodobnie sprawdzał ilość towaru i obliczał czy wszystko się zgadza.
- Właściwie to… - przerwał zastanawiając się czy to aby na pewno jest dobrym pomysłem. Nerwowo poprawił bluzę i podszedł bliżej. – Ona się nie nadaje. – mruknął mając nadzieję, że da mu spokój.
- Słuchaj gnojku. – wstał i podszedł do niego niemalże tak blisko, że stykali się ciałami. Uniósł głowę – ponieważ był wyższy od niego co najmniej o dwadzieścia centymetrów. – Chcę ją. Jeśli mi jej nie dostarczysz zapłacisz za to. Czy to jest jasne?
Serce biło mu jak oszalałe. Nie bał się go bo wiedział, że nic mu nie zrobi. Mówiąc, że za to zapłaci miał na myśli krzywdę kogoś bliskiego. Był do tego zdolny, tak długo jak współpracują ze sobą mógł się przyglądać jak karał nieposłusznych dostarczycieli.
- Ile mam czasu? – zapytał po chwili zastanawiania.
- Miesiąc i ani dnia dłużej. – kiwnął głową i jak najszybciej mógł opuścił pomieszczenie a następnie magazyn. Wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon zatrzymując się dwa kilometry dalej. Wysiadł ponownie zostawiając silnik na chodzie i jak najmocniej mógł uderzył pięścią w maskę samochodu.
- Szlak! – wściekły jak jeszcze nigdy usiadł na ziemi wyzywając siebie pod nosem.
Miał problem, bo naprawdę widział, że dziewczyna na to nie zasługuje. Jednakże nie miał wyboru. Uciec nie ucieknie bo tak czy inaczej dorwie jego rodzinę albo nawet i samą Vanessę. Musiał stawić temu czoła i obmyśleć plan jak ją dostarczyć a później wydostać.
Wrócił do domu z rozwaloną ręką, wsadził ją do kieszeni i szybko po schodach udał się do pokoju. Wszedł do środka i powoli zdjął bluzę. Gdy się odwrócił na jego łóżku siedział ojciec. Spojrzał na niego i pokręcił głową.
- Co Ci się stało z ręką? – zapytał tak jakby nie znał odpowiedzi.
Wiedział, że gdy tylko się zdenerwuje wali pięściami we wszystko co popadnie. Nie wiedział w czym siedzi jego syn, ale uporczywie próbował się dowiedzieć.
- Wkurzyłem się. – mruknął.
- To wiem, ale chciałbym poznać powód.
- Nie mam piętnastu lat tato. Daj mi spokój. – podszedł do szafki, w której zawsze trzymał zapasowy bandaż. Wyjął go i owinął wokół dłoni.
- Obiecałem, że porozmawiamy później.
- Ale ja nie chcę z Tobą rozmawiać rozumiesz?! Od śmierci mamy w ogóle nie rozmawialiśmy i wolałbym aby tak zostało! – krzyknął.
Miał dosyć ciągłego nalegania. Kochał Bruce’a, ale nie miał siły już odmawiać i podawać fałszywe powody, dla których nie chce wdawać się z nim w dyskusję.
- Chcę Ci pomóc. – wstał i podszedł do syna. Złapał go za ramię i spojrzał na jego twarz. Pokręcił przecząco głową. – I Ci pomogę.
Zostawił zdezorientowanego Biebera na środku pokoju. Będąc na schodach usłyszał przekleństwa wydobywane z ust chłopaka. Wiedział, że On tego nie chce, ale jeśli nie ojciec.. to kto miał mu pomóc wyrwać się z tego bagna, w którym siedzi?
- Porozmawiałeś z nim? – podeszła zatroskana blondynka do Bruce’a i usiadła mu na kolanach spoglądając na jego smutną twarz. Pokręcił przecząco głową i głęboko westchnął.
- Minęło dziewięć lat a On dalej nie chce rozmawiać. Już nie wiem co mam z nim zrobić.
- W końcu mu przejdzie. Zobaczysz. – ucałowała w czoło Bieber’a i włączyła telewizor. Po chwili oboje zagłębili się w jakieś dennej komedii z głupimi aktorami.
Po raz kolejny mówiła Lourdes, że nie ma ochoty iść na spotkanie z całą watahą znajomych. Nie była przygotowana i powoli zaczęła odczuwać zmęczenie związane z długą jazdą. Po dłuższych namowach udało jej się wymigać od spotkania i przełożyć je na inny dzień. Pożegnała się z Leon i biegiem ruszyła do domu matki gdzie chciała jak najszybciej wylądować na łóżku i zapaść w sen.
Przekroczyła drzwi wejściowe i weszła do salonu. Na kanapie siedziała Elle z Bruce’m oglądając jakąś komedię. Powiadomiła ich, że już wróciła i poszła do kuchni z zamiarem nalania sobie soku do szklanki. Tam zastała Justina trzymającego woreczek z lodem na swojej lewej dłoni.
- Coś się stało? – zapytała sprawiając tym samym, że chłopak aż podskoczył.
- Jeez, nie strasz mnie. – mruknął spoglądając na jej lekko przerażoną minę. – Nic takiego, mały wypadek. – odpowiedział przyciskając mocniej lód do dłoni. Syknął z bólu powodując, że Montgomery błyskawicznie się przy nim pojawiła.
- Daj. – powiedziała zabierając mu woreczek z prawie już rozpuszczonymi kostkami lodu. Przyjrzała się jego dłoni i przymrużyła lekko oczy kręcąc głową z niedowierzaniem. – Widzę, że również masz taki kiepski nawyk.
Zaskoczony jej słowami spojrzał na nią z ciekawością w oczach. Gdy uśmiechnęła się do niego uznał, że posłała mu najpiękniejszy uśmiech jaki tylko mogła komukolwiek podarować.
Wyciągając z szafki apteczkę wyjęła wodę utlenioną i kilka gaz oraz bandaż. Polała rozcięcia płynem sprawiając, że szatyn niemalże odskoczył od niej jak oparzony. Nałożyła gazy po czym owinęła mocno bandażem, ale tak aby mógł swobodnie ruszać palcami. Gdy skończyła schowała wszystko na właściwe miejsce i poklepała chłopaka po ramieniu.
- Nie trzeba było. Dziękuję.
- Proszę. – zadowolona z siebie wyjęła sok z lodówki po czym napełniła nim szklankę. Odstawiła karton na miejsce i wyszła z kuchni kierując się do swojego pokoju. Nie chciała znać powodu, dla którego to zrobił. Nie była nim ani trochę zainteresowana. 


Miał być ok. 22 ale się nie wyrobiłam. 

6 komentarzy:

  1. No i kolejne świetne opowiadanie! Czekam na następne rozdziały!! <3 @iloveyou2108

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie mi się podoba. Czekam na nowy rozdział i liczę, że pojawi się równie szybko bo opowiadanie wciąga. Coś czuję, że to nie skończy się dobrze ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cool :) sie rozwija -_^ czekam na kolejne notki
    e_titka

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział !
    Czekam na kolejny :)
    Zapraszam:
    http://itsyou-hope.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. zapowiada sie ciekawie to opowiadanie :D

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu nabrałam trochę chęci na czytanie blogów,więc postanowiłam nadrobić i twoje opowiadanie.
    Justin jak się domyślam wpadł w jakiej nielegalne problemy i nie ma jak się z tego wycofać, a Ness wcale nie ma ochoty go poznawać. Coż...niech się chłopak stara bardziej,bo jestem ciekawa co takiego on ukrywa...nie za wiele wiem i jestem ciekawa,wiec dodawaj mi tutaj już trójkę,a nie!
    Aha! właśnie, może to nieodpowiednie miejsce,ale możesz odpisać mi w DM na tt...jak tam sprawy szkolne? (:
    wodsiak.tumblr.com
    xoxo nutty.

    OdpowiedzUsuń